poniedziałek, 13 lutego 2012

Jak jeść, jak żyć?

W życiu każdego (no, prawie każdego) przychodzi taki czas, że stwierdzamy, że ważymy za dużo. Czasem mamy rację, czasem nie, ale nawet niezależnie od tego warto jest zmienić dietę. Bo dieta, jeśli wiecie, to sposób odżywiania, a nie odchudzania. Ba, można nawet powiedzieć że dieta to sposób życia, albo wręcz życie (słynne "jesteś tym, co jesz"). Czy więc chcemy być, nawet okazjonalnie, tłustym, nieznanego bliżej pochodzenia hamburgerem lub, jakby nie było pustą białą bułką? Ja na pewno nie :)

Chcę wiedzieć co jem!
Nigdy nie wiadomo co się dokładnie kryje w półprodukcie. Czy pierogi z supermarketu naprawdę są z mięsa, czy tylko smakują jak tektura. Ile procesów chemicznych przechodzi nasz sok jabłkowy i ile ma procent jabłka w jabłku? Dlatego lubię spróbować zrobić półprodukt w domu, od podstaw, ze świeżych i dobrych jakościowo składników i porównać smak.

Nie chcę się przejadać!
Kiedy dostaję określoną porcję, zakładam jej zjedzenie. BŁĄD! Słuchaj swojego żołądka, jedz powoli. Jeżeli czujesz, że już się najadłaś, zostaw kanapkę lub zupę w spokoju. Dojesz ją przy następnym posiłku. Naprawdę, starajmy się nie rozpychać sobie żołądka, bo później się dziwimy "dlaczego ciągle jestem głodna?". Zachowajmy kulturę jedzenia, nie róbmy tego w biegu, przed telewizorem lub odrabiając lekcje, bo, pochłaniając bodźce ze świata zewnętrznego możemy przeoczyć własny żołądek wysyłający sygnał STOP! Kiedyś, w jaskiniach, jego zdanie niewiele się liczyło, gdy człowiek upolował zwierzynę musiał ją dość szybko zjeść do końca, bo się zepsuje, ale nadmiar kalorii spalał będąc w ciągłym ruchu. Przy obecnym siedzącym trybie życia nie mamy sposobności spalenia wszystkiego, co nieuważnie przejemy. Czasy się zmieniają, nie pod każdym względem na lepsze :)

Nie jedz o nieludzkich porach.
Czyli ani za wcześnie, ani za późno. Nie wiem jak wy, ale ja rano nie umiem nic zjeść. Tuż po przebudzeniu ledwo jestem w stanie wypić wodę. Jeść mogłabym 1,5 h po wstaniu z łóżka, a głód odczuwam po 3 h. I co?
To ok. 2 h lekcyjnej. Ja wybieram najgorsze zło, czyli kanapkę ze sklepika. Bułka naprawdę razowa, grahamka, do tego sałata, pomidor, ogórek kiszony i plaster szynki. Nieźle, ale można jeszcze lepiej. Czasem widuję dziewczynę z lunchboxem z pumperniklem, marchwią, pomidorkami cherry i sokiem wielowarzywnym, niepasteryzowanym. To jest pełnia zdrowia! Ale ja jestem na to za leniwa. Krojenie marchewek w słupki o 7.10? Po 3 dniach miałabym ręce poharatane jak dziecko wojny. Ale, jak kto lubi. Ranne ptaszki mogą przygotowywać wymyślne lunchboxy, mnie ratuje pani Ania.

Kolacja. Czyli masa niejasności. Ogólna teoria mówi : najlepiej nie jeść. Ok,jeśli się preferuje zachodni model jedzenia: dobre śniadanie w domu, lekki lunch, podwieczorek po szkole/pracy i kolacja jako obiad, ok. 18-19. Wtedy nic więcej nie jemy. Ale jeśli mamy kochaną Babcię czy Mamę, która robi obiad jak Pan Bóg przykazał, czyli ok. 15, to niemożliwym jest nic więcej nie jeść. A po co jeść o 18 jeśli chodzimy spać o północy? Nie należy się głodzić - ostatni posiłek, zależnie od wielkości, jemy ok. 3-4 h przed snem.

Tako rzeczę wam ja, znakomity teoretyk rzadko praktykujący. Na szczęście, jeśli ktoś inny powie nam co robić, a nie my sami sobie, wtedy się bardziej posłuchamy. Bo jeśli ja mówię o swoim lenistwie, to niezbyt mnie to interesuje, ale jeśli ktoś powie o mnie że jestem leniwa, wtedy się zastanowię, przetrawię i będą większe szanse że coś w sobie zmienię.

Czego życzę i Wam.

P.S: Nie piszę o Walentynkach, bo nie ma po co. Jeśli się kogoś kocha, to się to robi cały rok, a nie przez jeden dzień, na pokaz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz